poniedziałek, 25 marca 2013

Kraków: Taco Mexicano


Uwielbiam kuchnię meksykańską.
Nie lubię za to kuchni pseudo-meksykańskiej, jakiej niestety jest pełno - bo łatwiej trafia w konsumenckie gusta, lepiej się sprzedając. Na szczęście, Taco jest jednym z tych miejsc, gdzie nawet przy minus trzynastu stopniach i panującej zamieci, możemy zakosztować meksykańskiego słońca.

Przesympatyczny kelner polecił mi dania z menu sezonowego, co okazało się nie lada wyzwaniem, ponieważ każda propozycja wydawała się godna uwagi. Zdecydowałem się na zupę rybną na rozgrzanie zmarzniętych kości i był to strzał w dziesiątkę. Dość pikantny napar o mocnym aromacie, miał wyczuwalne nutki krewetek oraz fish sauceu. Smak można było doprawić podaną na boku cytryną, szczypiorkiem, bądź ognistą papryką.
Obok dań sezonowych, restauracja oferuje spory wybór małych przystawek - tapas. Spróbowałem sera koziego w bakłażanie. Podany na zimno,  Niby nic, a cieszy, choć nie mogę potraktować tego jako pełnoprawnej przystawki.

I wreszcie dania główne, burrito z mięsem, oraz enchillada z polędwicą wieprzową. Burrito należało do najlepszych, jakie jadłem, utrzymując równowagę pomiędzy pikantnym mięsem, a neutralną kukurydzą i pastą z fasoli. Dwie sałatki z kapusty, podane do dania miały lekko słodki charakter, idealnie uzupełniający posmak, pozostały po zupie rybnej. Enchillada nie wywołała we mnie już takiego zachwytu, wciąż pozostając dobrą.

Wystrój knajpy nie powala, za to miła obsługa gwarantuje dobry klimat. Polecam rezerwację stolika w ostatniej, trzeciej sali, gdzie zdecydowanie jest najprzyjemniej. Przy najbliższej wizycie w dawnej stolicy Polski na pewno tak zrobię, ponownie zagłębiając się w ten regionalny Meksyk.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz