Poszukiwania idealnego lokalu, w którego to menu zawierałaby się każda z naszych zachcianek, a do tego dowiózłby je, wprost do naszych niecierpliwych rączek, trwały bardzo długo. Nie wiem, czy powodem tego było to, że nasze zachcianki zmieniały się z prędkością światła, czy też to, że znajdowaliśmy się na Nowej Hucie, i szukaliśmy lokalu znajdującego się w pobliżu.
W końcu, zdecydowaliśmy się złożyć zamówienie w Pizzerii Boom. Padło na zamówienie makaronu z brokułami i kurczakiem, a nasi znajomi zechcieli frytki, i zestaw obiadowy z kotletem schabowy. Dowozowi nie można nic zarzucić - jedzenie dostaliśmy szybko (choć czas po alkoholu staje się bardzo względny) i od razu zaczęliśmy pałaszować nasze porcje.
Po dosłownie jednym gryzie cały nasz głód znikł. Było to najgorsze jedzenie, jakie jedliśmy w życiu (przyznali to wszyscy). Frytki wyglądały niezjadliwie i dokładnie tak samo smakowały. Białe niedosmażone flaczki. Kotlet, jak to powiedziała nasza znajoma, nie za bardzo przypominał w smaku mięso.
Niestety, nawet spora ilość alkoholu nie mogla zabić smaku makaronu z brokułami. Rozgotowane kluski, wodnisty sos i kurczak bez smaku tworzyły niezjadliwe połączenie.
Z całego zamówienia, tylko kotlet wylądował w żołądku - reszta niestety w koszu na śmieci.
Ta pasta nie zasługuje nawet na ostre zdjęcie. |
Ach, te zdjęcia z komórki. |
Frytki blade, jak coś bardzo bladego. |